Zima...
Wreszcie nadeszła :)
Może śniegu nie ma zbyt dużo, ale mróz jest siarczysty... W sobotni poranek nasz termometr wskazywał -15 stopni!
Pani rano wybrała się na zakupy żeby zakupić małe co nieco dla naszych skrzydlatych gości.
Zaokienna stołówka nie cieszy się w tym roku wielkim zainteresowaniem. Troche nas to smuci, ale myslę, że ptaszyska mają wszystko czego potrzeba na wyciągnięcie dzioba i nie chce im sie fatygować na nasze pietro...
Ale na Wrzosówce stołówka była oblężona!
Niektóre z ptaszysk były tak wygłodniałe, że niecierpliwie czekały, aż Pani wsypie nową porcję karmy i nawet nie odleciały kiedy Pani się krzątała przy karmniku... Ba nawet podfruwały coraz bliżej i bliżej...
oprócz kruszynek chleba, do karmnika powędrował słonecznik
a na drzewkach Pani pouwieszała słoninki
Ja niestety musiałem to wszystko obserwować zza furtki, bo zamek zamarzł i Pani musiała forsować płot górą :)
wszystkie krzewy i drzewa są pokryte grubą warstwą lodu i zwisają z nich takie piękne sopelki :)
Kiedy zrobiliśmy to co mieliśmy zrobić udaliśmy sie na naszą łąkę
podziwialiśmy zimowe widoki
łąki i pola przyprószone śniegiem jak cukrem pudrem...
pokryte grubą warstwą lodu źdźbła traw wyglądały niesamowicie!!
Co dziwne to przy tej temperaturze sypał śnieżek
kiedy tak stałem mróz zaczął kąsać moje łapy, trzeba było się trochę poruszać :)
Pani rzuć....
tymczasem śnieżyca się wzmogła i w uszy było coraz zimniej...
i nadszedł czas powrotu do domu...