Dzień dobry :)
Dzisiaj obiecany post relacjonujący naszą wyprawę na Wrzosówkę

Słoneczko pięknie przyświecało :)

Aż się mi zachciało mimo podeszłego wieku biegać i skakać.

Obeszliśmy dawno nie odwiedzane zakątki..

Na łące tradycyjnie już bawiliśmy się piłeczką :)

Niebo było tak błękitne jakby był środek lata :)

Tylko bezlistne drzewa przypominały o porze roku...

Kto by pomyślał, że w styczniu będzie taka pogoda??

Musiałem dokładnie sprawdzić nasz ogródek, czy aby nic jeszcze nie zakwitło??

Pączki na drzewach i forsycjach wyglądały jakby zaraz miały zakwitnąć kwiaty...

Zauważyłem jeszcze coś...

Ogródek cały jest usiany ziemnymi kopczykami... Oznacza to ni mniej ni więcej, że zaatakowały nas krety...

Walkę z kretami odłożymy na później..

Zanim wrócimy do domku i obmyślimy strategię pospacerujemy jeszcze po lesie..

Bacznie się rozglądałem..

w lesie niewiele się zmieniło..

dużo suchych liści

Pani :)

i jakieś przewrócone wiatrem drzewa..

Mimo słoneczka temperatura nie była typowo letnia... Dlatego udaliśmy się do domku żeby leniwie i w ciepełku spędzić resztę dnia...
A na koniec:
Jestem już staruszkiem... Niestety... Mam lepsze i gorsze dni... Serduszko jeszcze bije... ale sprawia mi coraz więcej kłopotów...
Mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze długo będę na tym ziemskim padole.... Bardzo się staram
...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz