piątek, 6 lipca 2012

A na południu żar leje się z nieba...

Żar niemiłosierny leje się z nieba ... Moje ulubione miejsce to podłoga w przedpokoju, gdzie pochłaniam resztki chłodu, po wchłonieciu którego przemieszczam się w inne miejsce i tak w kółko...
Nie mam ochoty wychodzić na dłużej z domu.
Wczoraj nawet o 23 było tak ciepło, że gdybym tylko mógł zdjąłbym moje futro... Niestety nie da się ...
Woda z miski znika w zastraszającym tempie i Pani mówi, że nie nadąża mi jej uzupełniać... Nie śmiem jej sugerować, że przydałaby się nam fontanna, stałaby na balkonie ku uciesze Pani i Pana także...
A może jednak by spróbować...
Może nie taka jak ta w Wiśle, może trochę mniejsza, ale żeby była....


Póki co muszę się zadowolić miską z wodą i wielką konewką, którą Pani podlewa nie mniej ode mnie spragnione balkonowe kwiaty... Pani się śmieje, bo wsadzam końcówkę konewki do ryjka i woda zamiast do doniczek leci mi do gardziołka :D
No cóż... Trzeba sobie jakoś radzić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz