Tymczasem wspominam sobie ostatnie dni pobytu w Ustroniu.
Po nocnej nawałnicy i intensywnych opadach deszczu wstał mglisty poranek...
Wisełka nie wyglądała juz tak niewinnie... Siedząc na mostku spoglądałem w dół a tam:
kłebiąca się rzeka...
Woda nie była juz taka krystaliczna i nie szemrała cichutko tylko złowieszczo szumiała...
Z dołu nie widac było tak jak w minionych dniach szczytów gór...
Chciałem osobiście sprawdzic, czy góry wyparowały, czy też może tylko się schowały w mglistych oparach...
Górskimi szlakami płyneły małe strumyczki, z których chętnie i ze smakiem chłeptałem wodę :)
Wyżej nie było lepiej...
Było niezwykle tajemniczo...
Widocznośc była kiepska,
Momentami nie widziałam Pani, a ona mnie i musiałem dotykać nosem jej ręki żeby wiedziała, że jestem w pobliżu.
Na szczycie Równicy mgła, a może też obłoki nieco się przerzedziły i można było sie co nieco rozejrzeć.
Ba!! Można było nawet chwilunie poszaleć bez obawy, że połamie łapy!!
Yuhuuuuu!!
Pani uciekaj mi z drogi, bo stratuje!!!
i hooooooooooppppp!
ale, ale coz tam takiego pięknego??
Tajemnicza, osnuta mglistą szatą piękna zielona smukła panienka;)
Do widzenia Ustroniu, do następnego razu!!
A tu mała przyrodnicza zagadka, co przedstawia zdjęcie poniżej?
Atrament rozpuszczony w wodzie??
A może jakąś dekadencką akwarelkę??
Nie zgadniecie...
To niebo! Piękne i niesamowite w swej grozie... Kłebowisko ołowianych chmur, które przyniosły gwałtowną aczkolwiek krótką burzę z piorunami i ulewnym deszczem.
Taki spektakl dobrze oglądać zza szyby bezpiecznego domu.
Mokre całusy dla Tych, którzy dzielnie dotrwali do końca:)