Ech... Nasz krótki tygodniowy urlop minął tak szybko, że gdyby nie masa zdjęć z tamtego okresu pomyślałbym, że to był tylko miły aczkolwiek krótki sen...
Nie wspomnę już, że od powrotu do domu minęły niemal dwa tygodnie i do tej pory nie miałem czasu na pochwalenie się fotkami.... Jest tych fotek całkiem sporo i nie wiedziałem od czego zacząć, więc zacznę tak ni z gruszki ni z pietruszki, czyli od motyli :)
Spacerując po nadrzecznej łące:
ujrzałem takiego pieknego motylka:
Ten poniżej dał mi tak mocno po oczach swym jaskarwym oranżem, że przed długi czas nawet, jak zamknąłem powieki latały mi pomarańczowe plamki...
a to ważka:) taki prawie motyl :)
wiem, wiem miało być o motylach a tu znowu jakiś inny owad :)
ale znów mamy motylka - cytrynka:)
cytrynek sączył nektar z różowych goździczków łąkowych i miał w nosie to, że się na niego gapię;)
Te dwie sztuki były bardziej płochliwe, co chwilę zrywały się w powietrze i wirowały po czym na chwilę przysiadały na mokrym piasku, by już po sekundzie poderwać się do latu i cały ten rytułał powtarzał się od początku :)
Te niebieskie nie chciały mi pokazać skrzydełek od środka... W końcu moja cierpliwość się skończyła i zdjęcie jest tylko takie...
i to tyle na dziś :)
Jutro postaram się zamieścić kolejne zdjęcia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz